niedziela, 1 września 2013

1.

 -Niall!!!- krzyknęła z dołu moja mama
-Spóźnisz się do szkoły! – dołączył do niej tata, jak zwykle wybiegający w pośpiechu z domu aby nie spóźnić się do pracy
-Źle się czuje- zacząłem ściemniać  modląc się aby mi uwierzyli
-Nie nabierzesz nas- oznajmiła moja matka, wchodząc do mojego ciemnego pokoju odsłaniając zasłony. I zrzucając moje ubrania z łózka siadając na nim.
-Zasłoń je jeszcze sąsiedzi mnie zobaczą- powiedziałem moim okropnym pooranym głosem który moja mama uważa za przepiękny i schowałem twarz w poduszkę
-Synku nie wydziwiaj masz dwadzieścia minut aby się ogarnąć i stawić się na dole na śniadanie
Tak jak mi kazano zwaliłem się z łóżka. Leżałem na podłodze przy łóżku. Zastanawiając się po co mam wszystkim psuć dzień swoim wyglądem na szczęście to ostatni dzień. Ja i tak prawie nie chodzę do szkoły jak zdam to cud. Dobrze że teraz nic się nie dzieje, a tak właściwie co byśmy mogli robić ostatni dzień ostatniej klasy pewnie będą trzy osoby i nauczyciel. Ale moi rodzice mi nie odpuszczą. Zebrałem swoje wiotkie ciało z podłogi. Wybrałem przetarte zielone spodnie, o trzy numery za dużą na mnie bluzę z kapturem, trampki. Powolnymi ruchami zacząłem wkładać ubrania na moje kruche i mizerne blade ciałko. Wychodząc łaskawie z pokoju zasłoniłem zasłony zgarnąłem plecak i komórkę ze słuchawkami. Na dole moja mama krzątała się po kuchni, moje śniadanie pół ciepłe stało na blacie kuchennym. Były to omlety z brzoskwiniami przyznam jeść lubiłem, nie że jadłem bez opamiętania ale po prostu lubiłem jeść.
 -I co podekscytowany, ostatni dzień przymusowej nauki-powiedziała z podekscytowaniem patrząc jak wcinam brzoskwinie
-Ta strasznie, moja mordęga się skończy- ostatnie cztery słowa wykrzyczałem na cały dom jednocześnie bez życia
-Dla mnie zawsze będziesz małym słodkim dziesięciolatkiem. Który nie umiał zasnąć bez swojego misia Tytusa- poczochrała mnie po głowie
-Mamo!!-powiedziałem z pretensją i zacząłem poprawiać swoje włosy
-Co mamo? Jak ostatnio chciałam sprzątnąć twój mały chlewik to znalazłam go pod łóżkiem
-Czasami jak czuje się samotny to się do niego przytulam- trochę się zawstydziłem i chyba nawet zarys rumieńców pojawił się na moich policzkach
-Ostatnio też zwiedziłam strych, miał…-jej głos zaczął zanikać w skutek tego że poszła w stronę salonu
-…to być prezent ode mnie na koniec szkoły, ale może to poprawi ci humor na dzisiejszy dzień w szkole- moja mama przytargała z salonu wielką gablotę ale odwróconą była ona tyłem do mnie więc nie widziałem jej zawartości
-No pokazuj- rzadko się czymś tak ekscytowałem, ale czułem że to będzie miła niespodzianka
-Tada
Obróciła gablotę a w niej znajdowała się moja pierwsza gitara poniszczona miała one dziurę nie daleko strun, była cała popisana przeze mnie i moich znajomych i również wielu nie znanych ludzi. Zawsze gdy wyjeżdżałem, nie ważne czy z rodzicami czy sam pierwszą napotkaną osobę prosiłem o podpis z datą.
-Dziękuje mamo powieszę ją w pokoju na honorowym miejscu obok flagi
-Pod warunkiem że odkopiesz tą ścianę z pod sterty twoich ubrań. A właśnie oczekuje że dzisiaj jak już wrócisz ze szkoły to tam ogarniesz- pogroziła mi palcem mama
-Na słowo harcerza- wypiłem dumnie pierś
-Już zmykaj, bo znając twoje żółwie tempo to zanim dojdziesz do szkoły to dwie lekcje miną- uśmiechnęła się do mnie
-Już nie przesadzaj-złapałem za swoją torbę i wyszedłem z domu
Do szkoły miałem bardzo blisko mój dom stał między najbliższym przestankiem a szkołą więc wszyscy uczniowie podróżujący autobusem szli obok niego. Ja włożyłem słuchawki do swoich uszu i zacząłem się wsłuchiwać w słowa piosenki którą aktualnie słuchałem. W szkole czas  mimo wszystko płynął szybko. Od razu po szkole, poszedłem pomóc tacie w pracy mój tata miał bar z szejkami i koktajlami. Zazwyczaj siedziałem na zapleczu i robiłem koktajle ale dzisiaj los mnie pokarał. Mój tata wysłał mnie na kasę bo chłopak który miał mieć teraz zmianę rozchorował się .Pewnie zastanawiacie się po co procuje u ojca ,a na to miast zbieram na własne mieszkanie. Trzy czwarte domu odziedziczyłem po moim dziadku a reszta nie należała do niego i muszę ją odkupić. Ten dom, a tak naprawdę willa jest taka piękna że uparłem się że muszę ją mieć. I to jest moja jedyna pamiątka po dziadku. Stanąłem grzecznie przy kasie, i nie chętnie cały czas pilnując aby nie spojrzeć na kupującego wpatrywałem się w kasę. Nagle jeden z klientów uparł się aby ze mną porozmawiać.
-Ja cię znam
-Tak?- przeraziłem się troszkę
-Chodzę z tobą do szkoły do rok młodszej klasy. To ty zawsze sam z kapturem na głowie siedzisz na przerwie? –zapytał przypominając sobie po kolei obrazy ze szkolnego korytarza
-Tak to pewnie ja- odparłem speszony nie tracąc z wzroku kasy
-Więc cóż..-zaczął przeciągać bardzo słodki i uroczy męski głos
-Co sobie życzysz?
-Spełniacie każdą zachciankę klienta?
-Można tak powiedzieć – odpowiedziałem trochę dziwiąc się jego pytaniem
-A więc chce twój numer
-Przepraszam co?- odważyłem się na niego spojrzeć ze zdziwionym wzrokiem przyznam jestem gejem ale jeszcze nigdy nie chodziłem z chłopakiem, ani dziewczyną. W ogóle się nie całowałem nawet nie byłem na randce. On zaczął mi się przyglądać kąciki jego ust zaczęły się unosić. Już wiedziałem że zacznie się ze mnie śmiać i stanę się pośmieliskiem szkoły.
-Ale ty jesteś piękny- jeszcze szerzej się uśmiechnął
Ja w tym momencie miałem tylko siłę uciec stamtąd  Jak on mógł powiedzieć że jestem piękny, jestem obrzydliwy. Przebiegając przez zaplecze słyszałam jeszcze głuchy głos tego chłopaka. Po drodze również dążyłem złapać torbę i wykrzyczeć mojemu tacie,, przepraszam” .Na nic więcej mnie nie było stać. Całą drogę do domu biegłem zapłakany jak pojawiłem się w swoim pokoju rzuciłem torbę na wielką górę moich ubrań i chwyciłem gitarę. Wychodząc z domu już się uspokoiłem zacząłem wycierać łzy. Z gitarą na plecach kierowałem się w stronę parku, to było moje ukochane miejsce. Mogłem tak przebywać całe swoje życie, w tym miejscu zapominałem o wszystkim, o tym że wyglądam tak jak wyglądam, nigdy nie będę mieć drugiej połówki. Tu mogłem sobie wyobrazić że jestem najlepszy we wszystkim co kocham i obejmuje mnie osoba którą kocham. W pniu drzewa miałem schowany koc, wziąłem położyłem go na jednej z trzech piaszczystych górek. Z tej widziałem wszystko dwa stawy, piękny las i co najważniejsze nikt mi nie przeszkadzał. Zacząłem brzdąkać coś na gitarze, ale było to bez sensu. Odłożyłem gitarę, położyłem się na kocu i zamknąłem oczy. Teraz wszystko było idealne, leżałem oparty na.. CO? … leżałem na tym chłopaku z baru mojego taty. Przeraziłem się, szybko podniosłem się do pozycji siedzącej. Czy ja się w nim zakochałem, przyznam był ładny, ale chyba za ładny jak dla mnie, kogo ja oszukuje kto by chciało ze mną chodzić wiem powiedział mi że jestem ładny ale to były żarty. Głupi kawał aby mógł się pośmiać z kolegami. Już nie chcąc o tym myśleć sprzątnąłem koc zabrałem gitarę i skierowałem się w stronę domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz